MOJA
PRZYGODA
Z
ROWEREM
 
 
Świnoujście-Hel 1-6.08.2007
Opisy wypraw > Świnoujście-Hel 1-6.08.2007
Krótki opis mojej samotnej wyprawy rowerowej na trasie Świnoujście-Hel którą odbyłem w dniach 1-6 sierpnia 2007

1 sierpnia kilka minut po godzinie ósmej wysiadłem z pociągu w Świnoujściu.Na rowerze około 20 kg bagażu.Byłem przygotowany na dobrą i złą pogodę,a to znaczy że trzeba mieć okrycia przeciwdeszczowe dla siebie i roweru.Liczyłem się z tym że jednej osobie będzie trudniej wynająć pokój,więc zabrałem namiot,śpiwor,a nawet palnik i jednorazową butlę gazu,oraz inne wyposażenie biwakowe,ktore w trakcie mojej wyprawy nie zawsze było potrzebne.Trasę z Świnoujścia do Helu podzieliłem na 7 odcinków,którą zamierzałem przejechać w 7 dni,w praktyce zajęło mi to o jeden dzień krócej i już 6-tego dnia kilka minut po godz.siedemnastej byłem w centrum Helu.Prognozę pogody śledziłem już od połowy lipca na stronach internetowych i w zasadzie się nie zawiodłem. Przejechałem 556 km nie używając ani razu narzędzi i części zapasowych,podobnie nie korzystałem z apteczki,którą miałem dobrze wyposażoną.Klucze czy apteczka przydawały się inym na mojej trasie i to wielokrotnie.Po powrocie zmieniłem oponę w jednym kole, która
nie wytrzymała obciążenia na trasie.Tyle tytułem wstępu,więcej zdjęć na
http://picasaweb.google.com/ryszardrur oraz www.fotorys.bloog.pl.W 6 odcinkach opiszę moją przygodę z rowerem na trasie Świnoujście-Hel.
Ktoś spyta dlaczego nie pojechałem w odwrotnym kierunku?
Dlatego że wiatry najczęściej wieją z zachodu na wschód,o czym
mogłem przekonać się osobiście.

  
1.08.2007
Swinoujście-Ahlbek-Świnoujście-Międzyzdroje-Warnowo-Wisełka-Kołczewo-Międzywodzie (65km)

Do Świnoujścia przyjechałem pociągiem,który miał w swoim składzie, wagon przystosowany do przewozu rowerów.Z peronu udałem się do przeprawy promowej, po kilkunastu minutach znalazłem się w zachodniej części miasta, skąd ścieżkami rowerowymi pojechałem w stronę wybrzeża,następnie w kierunku przejścia granicznego.Po okazaniu dowodu osobistego,dalej ścieżką rowerową,do kurortu Ahlbek w Niemczech.Objechałem cały kurort, wszędzie obserwowałem kulturalne zachowanie kierowców samochodowych, w stosunku do rowerzystów,ale i do pieszych.Po dwu godzinach z powrotem przekroczyłem granicę i po
przeprawie promowej pojechałem  w kierunku
Międzyzdrojów.Jechałem szosą,nie było dużego ruchu samochodów.W Międzyzdrojach zrobiłem kilkanaście fotek ciekawszych miejsc,i udałem się do Rezerwatu Żubrów w Wolińskim Parku Narodowym.Z tamtąd szlakiem rowerowym R-10 przez Warnowo,Wisełkę i Kołczewo do Międzywodzia.Po drodze zatrzymywałem się przy J.Czajczym i J.Zatorek,gdzie zrobiłem dużo zdjęć w urokliwych zakątkach tych jezior.Do Międzywodzia dojechałem około godz. piętnastej ,na liczniku miałem 65 km, i zamiarzałem jechać dalej.Odwiedziłem siostrę mojego zięcia,która prowadzi dom wypoczynkowy dla księży.Po obiedzie wykonałem wiele zdjęć od strony morza,i od Zalewu Kamieńskiego,przy którym spotkałem stado dzików,dały się fotografować z bliska.Późnym popołudniem okazało się,że ktoś z gości nie przyjedzie,i jest wolny pokój z łazienką.Zrezygnowałem z dalszej jazdy i zostałem u gościnnych Salwatorianek.

2.08.2007
Międzywodzie-Dziwnów-Pobierowo-Trzęsacz-Rewal-Niechorze-Trzebiatów-Mrzeżyno-Dźwirzyno (83km)

Rano po śniadaniu,podziękowałem siostrom Salwatoriankom i ruszyłem do Dziwnowa.W porcie zrobiłem kilka fotek,oraz zatrzymałem się przy pomniku w formie kotwicy,poświęconym rybakom,którzy zginęli na morzu.Potem przez Dziwnówko,Pobierowo do Trzęsacza.Ruiny kościoła w Trzęsaczu są ogrodzone płotem z siatki drucianej,trwa budowa stromego zejścia na plażę,w tym miejscu brzeg jest wysoki.Na budowie nie widać żadnego robotnika,tak jest podobno od kilku lat.Turyści robią zdjęcia przez płot, i odchodzą zawiedzeni.Jadę przez Rewal,Niechorze do Pogorzelicy, ale dalej wojsko nie przepuszcza turystów prez swój teren.  Muszę jechać objazdem
przez Trzebiatów,do którego jest 14 km i kilka pierwszych górek na mojej t rasie.Od Trzebiatowa 10 km do Niechorza mija szybko,wiatr wieje w plecy na liczniku 25km/godz , na miejscu jestem po godz.piętnastej.W porcie chwila wytchnienia,zamawiam smażoną rybę z frytkami i surówkami, Rozpytywałem o wolny pokój,ale jedynek brakuje,musiałbym brać 3-osobowy.Jadę dalej,w Rogowie to samo,tylko pokoje kilkuosobowe. W Dźwirzynie podobnie,zatrzymuję się na kempingu Biała Mewa od strony Kołobrzegu.Warunki przyzwoite,prysznic z gorącą wodą,kuchnia,pralnia,sklep,bar,rowery zamykane pod specjalną wiatą,po godz.21 ochrona,cena 20zł.Dużo obcokrajowców,młodzieży i dzieci,jest głośno i gwarno.Przed snem jeszcze robię notatki,przy setkach zdjęć muszę krótko opisać gdzie były zrobione,to samo z filmem,później trudno byłoby to odtworzyć z pamięci.Mimo że jest wokół głośno,zmęczony szybko zasypiam

3.08.2007
Dźwirzyno-Kołobrzeg-Podczele-Sianożęty-Ustronie Morskie-Gąski-Sarbinowo-Mielno-Unieście-Łazy-Dąbki-Darłowo-Darłówko (122km)

W nocy zaczął padać deszcz.Około szóstej byłem już na nogach,pakowanie poszło sprawnie,odebrałem rower,tylko został mokry namiot.Nie miałem innego wyjścia,jak zwinąć mokry i jechać dalej.Mogę zaręczyć, że składanie mokrego namiotu,w czasie padającego deszczu,nie należy do przyjemności. Około 5 km jechałem w pelerynie,ale było to tak nie wygodne,że postanowiłem jechać w samej koszulce kolarskiej.Padał ciepły,drobny deszcz,więc jakoś można było jechać.Śniadanie około dziesiątej w Kołobrzegu.Po śniadaniu dojechałem do latarni morskiej.Morze było nieco wzburzone,wiał silny wiatr,pusta plaża.Około 300m od latarni ,strażacy wyciągali z morza beczkę z chemikaliami, która leżała tu od II wojny światowej,teren zabezpieczała policja.  Od latarni w kierunku wschodnim jest piękna ścieżka rowerowa do m. Podczele. Potem można jechać przez lotnisko wojskowe,ale za lotniskiem nie da się przejechać, było ostatnio za dużo opadów deszczu. Po rozmowie z miescowym amatorem biegania na ścieżce rowerowej, postanowiłem objechać szosą do Ustronia Morskiego przez Sianożęty. Dalej szlakiem pieszym R-9,potem ścieżką rowerową,ale to była męka,kałuże,błoto.  Od latarni w Gąskach do m.Chłopy,szlak prowadzi starą, dziurawą asfaltówką przez Sarbinowo,dalej nie dało się przejechać ze względu na błoto.Pojechałem szosą do Mielenka,i przez Mielno do Unieścia.Deszcz padał coraz słabiej. Od Unieścia do Łaz szlak rowerowy prowadzi drogą wyłożoną płytami betonowymi,chyba jeszcze przed II wojną światową. Od m.Łazy znowu objazd przez Osieki,Rzepkowo,Iwięcino,Bielkowo i jestem na drodze do Dąbek.Potem przez Darłowo do Darłówka.Najpierw udałem się na obiad,było już po siedemnastej.Zamówiłem jak zwykle rybę,tu w Darłówku jadłem najlepszą rybę na tej wyprawie.Zrobiłem kilka fotek w porcie i okolicach mostu zwodzonego,następnie godzinę zajęło mi szukanie pokoju.Nic z tego,jeśli coś było,to dla 3-4 osób.Postanowiłem wrócić do Darłowa,kilka kilometrów dalej od morza,to większa szansa na pokój. Tym razem szczęście mi dopisało, za godzinę miał zwolnić się pokój 2-osobowy,cena 25zł.  Wytracałem czas,zwiedzając Darłowo do godziny dwudziestej.
Na liczniku miałem dziś 122 km,częściowo w deszczu.  Dzięki temu że miałem pokój,mogłem mogłem wysuszyć się po mokrym dniu.Namiot rozwiesiłem w garażu,to jest to co było mi potrzebne.No i możliwość doładowania komórki,bateri do aparatu i kamery.Tu w Darłowie,analizując wieczorem mapy,doszedłem do wniosku,że do Helu mogę dojechać w 6 dni,jeśli nic niespodziewanego nie stanie mi na przeszkodzie

4.08.2007

Darłowo-Zakrzewo-Drozdowo-Rusinowo-Jarosławiec-Jezierzany-Królewo-Duninowo-Ustka-Wytowno-Objazda-Dębina-Rowy (87 km)

Około ósmej byłem spakowany i gotowy do wyjazdu.Pożegnawszy się z miłymi gospodarzami,ruszyłem do Jarosławca. Za Darłowem teren zaczynał być falisty,na okolicznych wzniesieniach widać kilkadziesiąt elektrowni wiatrowych.Około dziesiątej jestem w Jarosławcu,robię przerwę na śniadanie.Jest ciepło,świeci słońce,wczasowicze całymi grupami zmierzają na plażę.Za Jarosławcem znowu objeżdżam tereny wojskowe.Przed J. Wicko na Jezierzany,Królewo,Duninowo dojechałem do Ustki.Około godziny fotografowałem i zwiedzałem miejsca,które pamiętałem z okresu ,gdy przebywałem tu z rodziną na wczasach.Z Ustki ścieżką rowerową do Wytowna,później tzw.Szlakiem Zwiniętych Torów. Ścieżki wyjątkowo
przejezdne,dopiero w Machowinkach zjechałem na szosę i przez m. Objazda,Dębina byłem w Rowach. Szukałem pokoju,ale jak zwykle dla jednej osoby,nie mam szans.Ktoś mi polecił kemping ,, Krystyna” na prywatnej posesji,w pobliżu kamiennego kościoła.Z właścicielką cenę uzgodniłem na 11zł,rower oddałem do piwnicy,rozłożyłem namiot,gdzie schowałem bagaż,a sam udałem się na rybkę,smażoną oczywiście.Po zwiedzeniu całej miejscowości,czekałem na plaży, razem z dużą grupą wczasowiczów, na zachód słońca.Zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć,kawałek filmu,mimo pięknego wieczoru,musiałem wracać na nocleg.Musiałem stosować samodyscyplinę,wieczorem żadnego piwka,gorący prysznic i spanko.Również zwracałem szczególną uwagę na odżywianie.Dużo jogurtu,kefiru,różnorodne owoce,gożka czekolada,woda mineralna zawsze pod ręką,ograniczyłem kawę naturalną do minimum. Na szczęście,obecnie nawet wiejskie sklepy są dobrze zaopatrzone,i nie trzeba wozić ze sobą prowiantu


5.08.2007

Rowy-Smołdziński Las-Smołdzino-Żelazo-Wierzchucino-Główczyce-Wicko-Łeba-Nowęcin-Sarbsk-Ulinia-Sasino ( 94km)
Na trasę wyruszyłem z dwugodzinnym opóźnieniem,gdyż chciałem być na rannej mszy św.która zaczynała się o ósmej w miejscowym kościele p.w.św.Piotra i Pawła.Kościół jest najważniejszym zabytkiem Rowów,zbudowany z ciosów granitowych w 1849r. Ruszam do Słowińskiego Parku Narodowego,Szlakiem Nadmorskim,który prowadzi brzegiem J.Gardno.Wolno i z trudem jechałem drogą,teren podmokły,dużo błota,korzeni starych drzew,ale i odcinki piaszczyste.Po kilkunastu kilometrach dojechałem do m.Smołdziński Las,potem już szosą do Smołdzina i dalej przez Żelazo,Rumsko,Główczyce i Wicko do Łeby. Dowiedziałem się od miejscowych mieszkańców,że od Łeby nie da się przejechać między morzem,a J.Sarbsko.Starszy dziarski pan,który odradzał mi przejazd przez las,postanowił jechać swoim rowerem i poprowadzić mnie przez całą Łebę,aż do Nowęcina.Zresztą takich ludzi spotykałem często na swojej trasie.Przez Sarbsk i Ulinię dojechałem do m.Sasino,gdzie postanowiłem zatrzymać się na nocleg.Za Ulinią zliczyłem najdłuższy i najwyższy podjazd,później podobny był jeszcze w Jastrzębiej Górze.Mieszkańcy wsi Sasino, w większości trudnią się wynajmowaniem pokoi.choć do najbliższej plaży 4 km. Bez trudu znalazłem pokój (2-osobowy)z łazienką za 40 zł,w domu którego właściciele prowadzili również sklep spożywczy.


 
6.08.2007
Sasino-Choczewo-Wierzchucino-Żarnowiec-Karwia-Jastrzębia Góra-Rozewie-Władysławowo-Chałupy-Kuźnica-Jastarnia-Jurata-Hel (105km)

Rano małe zakupy w sklepie i w drogę,z postanowieniem że dziś dojadę do Helu.Ale asfalt między miejscowościami,ma tu więcej dziur niż ser szwajcarski,zjazdy na hamulcach,bo można połamać koła.Górki też dają się we znaki,choć poprzedniego dnia,też ich nie brakowało.Jakoś dojechałem do Choczewa ,potem koło J.Żarnowieckiego do Żarnowca i Karwi.W Jastrzębiej Górze chwila przerwy,potem Władysławowo i już mam tylko34 km do Helu ładną ścieżką rowerową.Jak się później okazało tylko do Jastarni,dalej nierówny beton,lub żwirówka.Mnóstwo rowerzystów i pieszych,szczególnie bliżej Władysławowa,ale i później,przy poszczególnych miejscowościach.Trzeba uważać,szczególnie na dzieci.Od Jastarni już mniejszy tłok. Tu trzeba uwazać na zwierzynę,mi nagle przed rowerem 1-2 metry przebiegła sarna,która uciekała spłoszona od szosy w las.W pierwszej chwili myślałem że to duży pies,trwało to tak krótko,że nie zdążyłem chwycić za hamulce.Kilka minut po siedemnastej byłem w centrum Helu.Pytam o pokoje, na 3 osoby nie ma problemu,zanosi się na nocleg pod namiotem.U kierownika kempingu w jakimś magazynku na narzędzia zostawiłem rower z bagażem,myślałem że to będzie zamknięte na jakiś zamek,a kierownik podparł drzwi kołkiem i powiedział że tu nie kradną.Mogłem iść na obiad.Po obiedzie obeszłem z aparatem znajome miejsca.Po zachodzie słońca wróciłem na cemping,zabrałem bagaż z roweru,jakiś czas szukałem miejsca i zacząłem rozkładac namiot.W tym czasie ogromne ilości komarów z wściekłością atakowały.Błąd że nie zabrałem żadnego środka odstraszającego.Następnego dnia po śniadaniu udałem się do serwisu by ewentualnie wymienić oponę,ale fachowiec stwierdził,że mimo pęknięcia,druty trzymają i jeszcze dojadę z dworca do domu.Powrót do Poznania pociągiem z przesiadką w Gdyni.Wieczorem byłem w domu,a wcześnie rano do pracy,rowerem  oczywiście.Zdążyłem na czas.

http://www.pogodynka.pl/  http://www.weatheronline.pl/ 
TopLista - Wyprawy Rowerowe Wpisz się do księgi gości Czytaj wpisy